Takiego ruchu w trzydnickim pałacyku „Feniksa” dawano nie było. Ruch, gwar, śmiech i mnóstwo ludzi. Starsi, młodzież, dzieci te większe i kilkuletnie. Miejscowi i podopieczni oraz kadra Feniksa.
Wszyscy przyszli do pięknego pałacyku by wspólnie powitać wakacje. Dopisała pogoda i dobre nastroje. Tym lepsze, że wspomagane pysznym jedzeniem i wyśmienitymi ciastami domowej roboty trzyniczanek. – Dla mnie to prosta sprawa – mówiła skromnie autorka przekładańca, murzynka, piernika i babeczek. W ekspresowym tempie znikały owoce i cukierki. A kolejki jakie ustawiały się do dwóch pokaźnych grillów przypominały dawne czasy. Ale to właśnie nowe przyniosło integrację. Zmianę postrzegania zdrowych osób z psychicznie chorych i chorych zaufanie do zdrowych. – Była pełna komunikacja. Mieszkańcy Trzynika powiedzieli, że jest im nas widzieć. Wszyscy czuli się w naszym towarzystwie – relacjonuje pan Janek.
Dorosłym nie przeszkadzała miejscowa dzieciarnia, której pełno było w pałacyku i wokół. Obsiadały schodki i zajadały arbuzy, ciasto, pieczone kiełbaski, kaszankę i ziemniaczaną kiszkę. Apetyt dodatkowi wzmagały gry i zabawy plenerowe. Jak chyba najbardziej lubiana zabawa z bajecznie kolorową płachtą animacyjną. – Dzieci wcale nam nie przeszkadzały, przeciwne, urozmaicały pobyt – mówią zgodnie podopieczni Feniksa. – Nie można być wrogo nastawionym do tego rodzaju imprez – podsumował jeden z pacjentów.
I rzeczywiście ani wśród pacjentów ani wśród miejscowych nie było krzywych spojrzeń, wytykania palcami czy krzywych uśmiechów. Trzyniczanom zabrakło tylko tańców, nikt nie wyszedł głodny, nikomu nie brakowało alkoholu. Okazało się, że „bez prądu” można. Następne spotkanie Feniks planuje na sierpień.
W piknikowym menu znalazły się także : zielona sałatka, bigos ze słodkiej kapusty i absolutny hit: szaszłyki drobiowe. Wszystkie dania wykonali podopieczni Powiatowego Ośrodka Wsparcia.