Mały budynek-duża szkoła

    – Argo smyczkiem, pizzicato palcami. – O sposobach gry na kontrabasie tłumaczył Krzysztof Sokolnicki, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Kołobrzegu. A muzyczną placówkę zwiedzali podopieczni POW-u. Czarne fortepiany, czerwone akordeony, brązowe pianina, lśniące flety. Aż trudno uwierzyć, że w maleńkiej szkole uczy się przeszło setka przyszłych muzyków.

W szkole nie ma dzwonków, jedyne dźwięki to te jakie wydają instrumenty. Mikroskopijne klasy ledwo mieszczą instrumenty, zwłaszcza fortepiany, ale uczniów nie brakuje i co roku kilkoro dzieci ubiega się o jedno miejsce. Naukę najlepiej zacząć od najmłodszych lat, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by naukę gry na instrumencie zacząć nawet w późnej dorosłości. Nie osiągnie się wprawdzie poziomu konkursowego wirtuoza, ale grać dla przyjemności będzie można i to całkiem sprawnie. Po warunkiem regularnych ćwiczeń. I chociaż nikt z podopiecznych nie zdecydował się na lekcje pianina czy gitary, to z zainteresowaniem przyglądali się instrumentom i słuchali o różnicach między dętymi blaszanymi i dętymi drewnianymi. – Muzyka łagodzi obyczaje – stwierdził pan Darek. – Można potańczyć – uzupełniła pani Henia, której faktycznie wystarczyło parę nut zagranych na akordeonie by zatańczyć na szkolnym korytarzu. Ciekawym spostrzeżeniem podzielił się pan Jarek, którego uwadze nie umknął fakt, że w każdej sali znajdowało się godło Polski. Na zakończenie zwiedzania dyrektor zagrał na flecie poprzecznym (dęty drewniany) fragment z filmu pt. „Misja”, który niemal wszyscy od razu rozpoznali. (m)